W dużej szafie u Moniki - awantura, głośne krzyki
Coś się dzieje przedziwnego. Może duchy? Nie wiem tego
W dużej szafie u Moniki stoją przecież jej buciki
Stać powinny, lecz nie stoją - podskakują, coś tam broją
Czy na pewno? Ale, ale - to są butów głośne żale
One skarżą się i płaczą, że już świata nie zobaczą
Choć są jeszcze bardzo młode już straciły swą urodę
Czyja wina? Jej to wina! Ona o nas zapomina
Tak na przykład w szpic sandały tego lata nie widziały
A czerwono-czarne szpilki groźnie czają się jak wilki
Już dwa lata nie noszone czują się dziś poniżone
W paski złote baleriny piszczą głośno, stroją miny
Żadna na nie dobra pora, pewnie wrzucą je do wora
Klapki klapią w odwet na to, po co im do życia lato
Botki tłumią swe szlochanie, weź na zimę mnie, kochanie!
A kalosze? Proszę, proszę? Kto dziś nosi? Ja nie noszę
Buty letnie i zimowe choć szykowne, piękne, nowe
Lata całe w szafie stoją, smucą się i bardzo boją
Czy doświadczą siebie w ruchu, oj jak ciężko im na duchu
Że nie będą zakładane i w noszeniu uwielbiane
Czy w ten problem dziś ktoś wnika? Nie, na pewno nie Monika
Dziś kupiła cztery pary, nie do wiary, nie do wiary?!
Co za buty zapytacie? Eleganckie - dobrze znacie
Różne są, w tym baleriny. Ma tu ktoś poczucie winy?
Informacja od autorki:
Drzwi od szafy się zacięły, więcej butów nie przyjęły!