Kiciuś wskoczył na stół i ostrożnie wsadził pyszczek w koniec drewnianego kominka. Pociągnął dymek i...To było straszne! W jego łebku kręciło się okropnie. Poczuł się słaby i widział, jak przez mgłę. Z naszego kota zrobił się czarny, rozpłaszczony woreczek. Kiciuś leżał na wyciągniętych czterech łapkach i pokasływał głośno.
Pan Niekot jednak przypomniał sobie o pozostawionej fajce. Wrócił do domu i pierwsze, co zobaczył to był nasz sapiąco - kaszlący Kiciuś. Pan Niekot ze zdziwieniem odsunął drewniany kominek od pyszczka kota i zaczął się zastanawiać, czy to możliwe, jak w tej bajce o kocie i fajce, że jego ukochany Kiciuś robił pyk, pyk z fajeczki?!
Pan Niekot otworzył szybko okno, żeby chory kotek łyknął świeżego powietrza. Próbował nawet napoić go mlekiem. Niestety, biedak nadal leżał w jego ramionach, jak rozpłaszczony woreczek.
Pan Niekot myślał i myślał, co tu zrobić, żeby Kiciuś szybciej wyzdrowiał. Wreszcie wymyślił i powiedział głośno - jak istotka jest tak chora, to się dzwoni po doktora.
Kiciuś, jako dorosły kot wiedział, czym to pachnie-zastrzykiem! Widział na własne, kocie oczy, jak był leczony synek Niekotów - ojej, to boli!
I nagle poczuł się jakoś zdrowszy. Już mu się w łebku nie kręciło i widział lepiej. Szybko wyślizgnął się z rąk opiekuna i jednym skokiem znalazł się na podłodze. W skrytce za szafą było bezpiecznie i tam spędził resztę czasu, aż do wieczora.