Lustro

Jakieś dziwne to zwierciadło
Ze swej ramy raz wypadło
Gdy powtórnie je włożono
Bardzo potem się dziwiono

Patrzysz, patrzysz w swe odbicie
Nagle błysk i jest odkrycie
Ktoś świecący się wpatruje
On na ciebie dziś poluje!

Pstryk i jesteś w innym życiu
Tam się dzieje coś w ukryciu
Tajemniczy świat lustrzany
Jest przez obcych zamieszkany

W nim Błyskacze światła żyją
Z małą głową, długą szyją
Kolorowo wciąż się śmieją
I, jak kogut wtedy pieją

        Bonio zadarł głowę do góry. Zwierciadło, które rodzice zawieszali na ścianie w przedpokoju wydawało się ogromne. Tafla lustra była dwa razy tak duża, jak Bonio a Bonio, jak na swoje siedem lat wcale nie był mały.

        Chłopiec zastanawiał się - po co i na co komu taka duża przeglądarka. Spojrzał jednak na mamę i już wiedział. Westchnął tylko i wrócił do swojego pokoju. Pomyślał - oni się bawią w "lustereczko powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy na świecie" a ja muszę ciężko pracować. Spojrzał z miną nr 1, czyli kwaśno, jak po ogórku kiszonym na zadanie domowe z mate-tete. Nie cierpiał mate-tete. Nie cierpiał również innych przedmiotów. Nie cierpiał w ogóle szkoły. I jeszcze w domu nauka?! O, nie! Tego się dzieciom nie robi!

        Zbuntowany Bonio otworzył drzwi swojego pokoju i spojrzał ukradkiem na błyszczące i dość tajemniczo wyglądające zwierciadło. Rodzice szykowali się właśnie do wyjścia na zakupy. Mama w pośpiechu spytała szybko - "idziesz Bonio z nami?" Ale chłopiec nie miał na to ochoty i kiwnął tylko przecząco głową. Postanowił w spokoju obejrzeć nowy nabytek. Popatrzył. I jeszcze raz popatrzył. Czy rzeczywiście wygląda ono tak tajemniczo, jak mu się wydawało? Lustro, jak lustro -zwyczajna przeglądarka - ocenił bez przekonania. Fakt, że jeszcze większego nie widział. I ta gruba, srebrna rama. Takiej błyszczącej ramy też jeszcze nie widział. Bonio podszedł bliżej do lustra i zaczął się w nim przeglądać. Mógłbym być wyższy, ale i tak wyglądam fajnie - pomyślał. Przyniósł z kuchni stołek, stanął na nim i z miną nr 2, czyli jestem piękny i wspaniały wpatrywał się z zadowoleniem w swoje odbicie. Zrobił parę głupich min, pomachał ręką swojemu lustrzanemu bliżniakowi i... tracąc równowagę upadł na podłogę. Lecąc w dół uderzył nogą w lustro. Coś zapiszczało, zazgrzytało i huknęło! To zwierciadło wypadło ze swej ramy. Bonio przestraszył się nie na żarty. Tymczasem w drzwiach stanęli rodzice. Zaskoczony chłopiec drżącym i to bardzo drżącym głosem tłumaczył się - "jakieś dziwne to zwierciadło, ze swej ramy... samo wypadło". -"Jak to samo wypadło?" Rodzice nie czekali jednak na odpowiedź. Musieli koniecznie sprawdzić, czy głowa Bonia i jego reszta są całe. Na szczęście były całe. Całe było również lustro, ale niebezpiecznie przechylone. W każdej chwili mogło upaść, więc trzeba było się pośpieszyć. Bonio z ochotą pomógł rodzicom włożyć lustro w ramę i obiecał nie robić już przed nim cyrkowych figur. No, no, żeby jeszcze raz samo nie wypadło!


Copyright© Danuta Brymerski. Wszelkie prawa zastrzeżone