Bielutki śnieg padał i padał a mróz rysował wzorki na szybach. Wyglądało na to, że nadchodzące święta będą prawdziwie zimowe. Babcia i Dziadzio mieli już w domu piękną, zieloną choinkę i zastanawiali się teraz nad upominkiem dla ukochanej wnuczki.
W schronisku dla piesków było głośno, ale niewesoło. Każdy czekał na swojego pana, który zabierze go do domu i otoczy opieką. Nie, przepraszam, to każdy piesek czekał na pana, którym mógłby się zaopiekować. Wszystkie psie serduszka wypełnione były miłością do ludzi.
Miesiąc temu urodził się tu mały, szary piesek. Jego mama i dwie siostrzyczki znalazły nowych opiekunów. On jeden podobny trochę do myszki jakoś nie oczarował ludzi przychodzących do schroniska. Nasz szaraczek czekał na swoją kolej. Popiskiwał smutno, bo tęsknił za prawdziwym domem i za kimś, kto będzie jego rodziną.
I wreszcie się doczekał! Kiedy starsza pani wzięła go na ręce czuł się tak, jak u mamy- ciepło i bezpiecznie. Starszy pan owinął pieska niebieskim kocykiem i wsadził go do małego plecaka.
Schronisko dla zwierząt było niedaleko domu, więc pan i pani wracali do niego pieszo. Pogoda była wymarzona - słoneczko przygrzewało a biały śnieg skrzył się w jego promieniach. Nasz psi maluch niesiony w plecaku wysunął szary łebek i oglądał z zaciekawieniem świat przykryty białym futerkiem. Piszczał cichutko, ale tym razem z radości.