Co to, kto to ta Pralinka? Czekoladka? Słodki deser? Nie, nie! To pięcioletnia jest dziewczynka. Bohaterka naszej bajki.
Pierwszy raz Pralinkę zobaczyłam czwartego dnia po jej urodzinach. Była brązowa i miała już czarną czuprynkę. Wyglądała, jak mała czekoladka. Wszystkie dzidziusie są słodkie, ale Pralinka wcale takim dzidziusiem nie była. Wrzeszczała bez końca i wtedy stawała się jeszcze bardziej brązowa. Czarna czuprynka rosła w szybkim tempie aż skręciła się w śliczne loki.
Wszyscy myśleli, ojej, ale z niej będzie ziółko! I rzeczywiście. Miała pół roku i już siłowała się ze starszą o cztery lata siostrą! Gryzła ją swymi nowymi, ostrymi ząbkami i drapała swymi malutkimi pazurkami. Siostra płakała i myślała. Po co nam taki dzidziuś. Mama Pralinki też była niespokojna. Co też wyrośnie z takiej złośnicy?
Tata Pralinki uśmiechał się tylko i czekał, kiedy jego córka stanie się... zwyczajnie miłą dziewczynką. Pralinka rosła szybko. Nawet bardzo, bardzo szybko. To jednak nie znaczy, że stał się cud i przeistoczyła się w aniołka.
Nie, nie. Pralinka była tylko sprytniejsza i łatwo się uczyła, szczególnie, jak dokuczać innym. I w domu i w przedszkolu ciągle komuś robiła przykrość. A to szarpnęła za włosy koleżankę a to namazała w szkolnym zeszycie siostry esy-floresy a to wyjadła wszystkie słodycze w domu-nie zostawiając nawet najmniejszej czekoladki! Siostra Pralinki miała już dosyć ciągłego ustępowania małej złośnicy. Jej cierpliwość skończyła się ostatecznie, gdy Pralinka wymalowała czerwoną farbą wzorek w kwiatki na jej ulubionej sukience.