Pierwszy dzień w szkole był dla Beksy trudny. Wszystko nowe, obce i przerażające. Bał się Beksa, chociaż sam nie wiedział dokładnie, czego? Ale szybko zauważył, że inne dzieci miały podobne, jak on niepewne miny. Nie pokażę strachu i będę dzielny- pomyślał Beksa.
W jednej ławce z Beksą siedział malutki chłopczyk, który miał łzy w oczach i cały drżał. Pewnie bał się jeszcze bardziej wszystkiego- nowego, niż pozostali pierwszoklasiści. Beksa nie wiedział, co powiedzieć chlipiącemu maluchowi. Przypomniał sobie, jak to kiedyś sam był beksą i dzieci wyśmiewały go.
Postanowił trochę pomóc koledze. Przedstawię się przede wszystkim- pomyślał. Jestem Beksa- powiedział dziarsko! Maluch spojrzał zdziwiony. Jak to beksą? Beksą jest ten, kto płacze a jego kolega wyglądał na śmiałego chłopaka, który niczego się nie boi. To było takie śmieszne.
Beksa nie wyjaśniał skąd wzięło się jego przezwisko. Nie chciał wspominać siebie, jako płaczka. Mały- już całkiem radosny powiedział cicho, ale pewnym głosem- mam na imię Kika i i jeszcze coś chciał dodać, ale w tym momencie Beksa z wrażenia spadł z ławki. Przecież to dziewczyna! Z krótkimi włosami wyglądała, jak chłopak i to go zmyliło. No, ale głosik- był dziewczyński. I pierścionek z niebieskim oczkiem na cienkim paluszku też był dziewczyński. Zaczął dopiero dostrzegać drobiazgi, których nie widział na początku, zajęty swoim małym szkolnym strachem.
Co to za Kika? Mam siedzieć w jednej ławce z dziewczyną?! I stało się. Odeszły strachy i niepewności pierwszego dnia w szkole. Pozostał tylko problem- Beksa w jednej ławce z dziewczyną, która śmiała się teraz coraz głośniej.
Kika, trochę starsza koleżanka Lali trafiła przypadkowo do tej samej szkoły, co Beksa. Siedziała teraz cała dumna obok Beksy i już cieszyła się na myśl, jak to opowie swojej kosmicznej przyjaciółce o pierwszym dniu w szkole i o Beksie, który beksą nie jest.