Beksa swoje talarki- tak nazywał kieszonkowe oszczędzał. Beksa każdy talarek wrzucał do różowej świnki! Świnka była szklaną skarbonką, którą kiedyś będzie mógł Beksa rozbić i zobaczyć, jaki majątek uzbierał. Beksa oszczędzał pieniądze na wycieczkę do Ameryki.
Wiedział, że jak będzie cierpliwy, to jego marzenia się spełnią. W Ameryce zaprzyjźni się z Indianami i pojedzie do największego na świecie ZOO, które widział kiedyś w telewizji. Beksa z dużym poświęceniem odmawiał sobie kupna czekoladowych lodów i cukierkowych krówek. Tłumaczył sobie, że jako przyszły sportowiec musi się zdrowo odżywiać. Tak było łatwiej zrezygnować z łakoci. Skarbonka zapełniała się- świnka robiła się coraz bardziej tłusta.
Pewnego razu- po powrocie z podwórka Beksa stanął, jak wryty- jego świnka leżała na kuchennym stole rozbita na kawałki. Nie było jego talarków! Talarki zniknęły! Beksa, chociaż beksą już nie był, ale ( tu aż się prosiło o duży strumień łez) czekał na wyjaśnienie tej zagadki. Długo nie musiał czekać, ponieważ wkrótce przyszedł z pracy Tatuś, który popatrzył na Beksę z całkiem rozbawioną miną i wręczył mu małą książeczkę i nową niebieską świnkę-skarbonkę.
Talarki, które wypychały różową świnkę zostały wpłacone na książeczkę oszczędnościową do Banku. Książeczkę dostał Beksa i czuł się bardzo dorosły. Przecież skarbonka jest dla małych dzieci! Już nawet nie potrzebował nowej, niebieskiej świnki.
Kiedy Beksa tak myślał o swoich oszczędnościach miał dziwne uczucie, że ktoś go obserwuje. W jego pokoju nikogo nie było. Beksa zamknął oczy i zobaczył buzię Lali. To dziwne- pomyślał, przecież dawno temu się rozstali i powinien już Lalę zapomnieć. A tu, jak by widział znów te ogromne oczy i tę samą kokardkę na czubku głowy. Bardzo to dziwne.