Rodzina Niktoludków
Pierwsze polowanie

cacanka

         Po dobrym śniadaniu chcemy już dalej uczyć się w szkole życia - niecierpliwiły się dzieci.
        Tatuś zadowolony ze swoich pilnych pociech spojrzał szybko w komputerek i sprawdził, gdzie jest następny                 b-a-ł-a-g-a-n-e-k. I znów usłyszał dwa słowa wypowiedziane przez starszego orzeszka. Tym razem brzmiały one - łazienka i dywanik.
        Dał, więc szybko hasło - znikamy i wszyscy kolejno po: stuknięciu, ściśnięciu, pstryknięciu i tupnięciu ukazywali się na niebieskim dywaniku łazienki.
        Dywanik był miękki, włochaty, więc cała rodzinka zapadła się w nim: Niktoludek - po pas, Niktoludka po uszy, Niktoludzik- po szyję a Niktoludzi widać było tylko czubek czerwonej czapeczki.
        Tatusiu - pytały dzieci, jak my tu w tym niebieskim gąszczu coś znajdziemy?
        Niktoludek, dzięki swym srebrnym bucikom mógł podskakiwać bardzo wysoko. Były one nadzwyczajne i nie uszył ich szewc, ale skonstruował specjalista z krainy Małoludków. Srebrne buciki były drogie, oj drogie, dlatego tylko jedna osoba z rodziny dostawała je na wyprawę do krainy Olbrzymów.
         Niktoludek najpierw pochylił się lekko a potem wyskoczył bardzo, bardzo wysoko. W czasie tego wyskoku strącił z umywalki leżącą szczoteczkę do zębów. To była raczej ogromna szczota do zębisków Olbrzyma. Przy okazji zobaczył, gdzie na dywaniku są inne ciekawe rzeczy.

        Dosyć blisko znajdowało się parę przydatnych domowych sprzętów takich, jak: nakrętka od tubki pasty do zębów, czy plastikowe pudełko po kremie. To były prawdziwe skarby, ale i bardzo ciężkie skarby. Mamusiu, Tatusiu - martwiła się Niktoludzia, jak my to wszystko zabierzemy ze sobą? Przecież tych ciężarów nie uniesiemy.
         Niktoludek spojrzał z uśmiechem na dzieci i odrzekł - na to jest sposób. Każdy z krainy Małoludków w krainie Olbrzymów nabiera niezwykłej siły i może udźwignąć wszystko.
        - Nawet tę szczotę do zębisków Olbrzymów? Pisknęła zdziwiona Niktoludzia. Spróbuj Niktoludziu sama, jak to jest - poradziła mama.
        Niktoludzia podeszła niepewnie do ogromnej i długiej szczoty i... Jednym paluszkiem uniosła ją do góry. Jej czerwona w szpic czapka trochę się przekrzywiła, mimo to Niktoludzia nadal dumnie trzymała zdobyty ciężar.
        Niktoludzik chciał również sprawdzić swą siłę, więc wyrwał siostrze zębiskową szczotę i zawirował nią nad głową. To jest lekkie, jak piórko! Krzyknął radośnie.
         Już dosyć tego popisywania się - powiedział nagle tata. Zbieramy nasze upolowane rzeczy i znikamy. Potrzebujemy przecież jeszcze wielu sprzętów do naszego mieszkania a to oznacza, że musimy polować dalej.
        Na co tatusiu musimy polować - pytały dzieci? Zapomniałyście już? Na b-a-ł-a-g-a-n-e-k - cierpliwie powtarzał naukę Niktoludek. Pospieszmy się!
        Mama z nakrętką od tubki pasty do zębów stuknęła klamerką eleganckiej torebki i zniknęła. Niktoludzia lekko przytrzymująca plastikowe pudełko po kremie ścisnęła w rączce różowe serduszko i zniknęła. Niktoludzik z zębiskową szczotą pod pachą pstryknął w latarkę i zniknął.
         Niktoludek, jako ostatni został z pustymi rękoma. Tak być nie może – powiedział do siebie. Nie wraca się do domu z pustymi rękoma. Podskoczył jeszcze raz wysoko i zauważył na łazienkowej półce rozsypane watki. To nam się bardzo przyda – pomyślał i złapał w skoku biały puch.
         Na końcu tupnął obcasem srebrnego bucika i zniknął. Wreszcie cała rodzina z upolowanymi skarbami znalazła się w pustym mieszkanku.


Copyright© Danuta Brymerski. Wszelkie prawa zastrzeżone