Rodzina Niktoludków
Urządzamy mieszkanie

         Jeśli nas wtedy zobaczą - może być źle! Ostrzegał tata. Dzieci już dalej nie pytały, co oznacza to „źle”.
         Dzisiaj był bardzo pracowity dzień i wszystkim należał się odpoczynek. Oczy same kleiły się do spania. Niktoludzia i Niktoludzik zmęczeni położyli się do swoich łóżeczek a mama opowiedziała im ciekawą bajeczkę o chłopczyku z krainy Olbrzymów.
         Niktoludek i Niktoludka patrzyli z dumą na swoje śpiące pociechy. Oj, będą to w przyszłości mądre Małoludki!

Wielka przygoda

        Nadszedł wreszcie ważny dzień dla Niktoludzika i Niktoludzi. Rodzice postanowili sprawdzić swoje dzieci, czego nauczyły się w szkole życia.
        Niktoludek już wczesnym rankiem zapowiedział, że będzie to dzień wielkiej przygody. Każde z dzieci dostanie zadanie, które musi wypełnić s-a-m-o-d-z-i-e-l-n-i-e.
        Mamusiu, jak ja się cieszę - pisknęła córeczka. Tatusiu - będziecie z nas dumni - powiedział poważnie Niktoludek. Mali uczniowie, aż poczerwienieli z radości, że będą wreszcie mogli popisać się s-a-m-o-d-z-i-e-l-n-o-ś-c-i-ą.
        Teraz włączę komputerek i sprawdzimy - nie dokończył zdania Niktoludek. No, gdzie jest bałaganek - krzyknęli jednocześnie brat z siostrą. Bardzo dobrze moje dzieci - uśmiechał się tajemniczo tata.
        W komputerku okrągła buzia orzeszka już informowała - sypialnia i łóżko.Ta wyprawa na polowanie jest przeznaczona dla Niktoludzi - powiedział tata i uśmiechnął się tajemniczo.

        Następnie usłyszeli hasło korytarz i szafka. To z kolei zadanie dla naszego synka - dodała mama i mrugnęła wesoło do taty.
         Przynieście teraz swoje „znikarki”, czyli? Niktoludek sprawdzał wiadomści dzieci. Ja - różowe serduszko a ja latarkę - podkrzykiwały maluchy. - Świetnie. Daję wam jeszcze coś wyjątkowego - każdemu po jednym srebrnym buciku. Podskoczycie wysoko na jednej nodze i zobaczycie, co jest ciekawego w pobliżu.
         Teraz, proszę - znikacie! Nie muszę chyba mówić, że czekamy na wspaniałe rzeczy upolowane przez was...
        - Jeszcze chwileczkę - tatusiu. Musimy chyba zabrać ze sobą nasze skarby - siostrzyczka spojrzała pytająco na braciszka. Tak, tak koniecznie trzeba je wziąść - kiwnął głową braciszek. - Mogą nam się przydać. Ja mam swoje skarby w białym plecaku - już po niego biegnę, ale ty masz wszystko w swojej czapce, wiec znikaj Niktoludziu! ściśnięcie różowego serduszka zadziałało i dziewczynka znalazła się na ogromnej, białej pustyni. Poczuła się tam trochę dziwnie. Pierwszy raz jestem sama - pomyślała. Na tej białej pustyni nic a nic nie widać.
         Spojrzała na srebrny bucik i podskoczyła wysoko, bardzo wysoko.
         Nagle krzyknęła - to niemożliwe! Zobaczyła z góry olbrzymią głowę z olbrzymimi oczyskami, olbrzymią usto - jamą i lasem włosów. Ojej,ojej,ojej! Ratunku! Olbrzym. Może być źle - Niktoludzia przypomniała sobie słowa taty. To już koniec mojej przygody w szkole życia - jęknęła ze strachu i spadła na...oczysko Olbrzyma.
         Ten mrugnął i wyciągnął Niktoludzię z oka, jak jakąś muszkę, czy paproszek. Zrobił to delikatnie i zaczął się przyglądać temu czemuś, czy temu komuś.Wreszcie wrzasnął tak głośno, że Niktoludzia poleciała w górę, jak by ją jakaś trąba powietrzna porwała.
         Gdy opadła na górę nosową Olbrzyma ten już prawie nie oddychał. Jeszcze raz wziął ostrożnie Niktoludzię w dwa paluchy i oglądał uważnie.
         Znalazłem krasnoludka - powiedział cicho i niepewnie Olbrzym. A przecież wszyscy mówią, że ich na świecie nie ma. To jest właściwie krasnoludka w czerwonej czapeczce.


Copyright© Danuta Brymerski. Wszelkie prawa zastrzeżone