Rodzina Niktoludków
Wielka przygoda

        Niktoludzia już się trochę uspokoiła i pomyślała, że ten Olbrzym chyba nie jest taki straszny i krzywdy jej nie zrobi. Usiadła na jego paluchu i czekała, co dalej nastapi.
         Tymczasem jej braciszek wylądował w korytarzu obok ogromnej szafy, z której wysypywały się niedbale okręty, statki, kajaki, czy... Co to jest?
         Niktoludzik podskoczył na jednej nodze w srebrnym buciku i z góry zobaczył, że są to buciska Olbrzyma.
         Niezły b-a-ł-a-g-a-n-e-k - krzyknął głośno chłopiec. Zabieram się szybko do pracy i Niktoludzik otworzył swój biały plecak, z którego wyciągnął po kolei swoje skarby. A były to: prawdziwy łuk ze strzałami, czarne rękawiczki, młotek, dwa kolorowe kamienie i...Jeszcze dużo innych rzeczy, które nazywa się skarbami. Zastanawiał się, co może się przydać. Oczywiście wszystko!
         Nałożył rękawiczki i zaczął w pocie czoła wyciągać z okrętów, statków i kajaków poplątane sznurowadła. To one były jego wspaniałą zdobyczą. Do strzały przymocował grube liny sznurowadeł i strzelał nimi przed siebie. Kiedy wyprostował już wszystkie, nawinął je na dwa kamienie. Stuknął jeszcze młotkiem, żeby się wszystko trzymało. i zadowolony z siebie pomyślał - polowanie zakończone, więc pora wracać.
         Pstryknął w latarkę, zniknął i...Znalazł się na ogromnym paluchu Olbrzyma!

Może być źle

         Na ogromnym paluchu Olbrzyma spokojnie siedziała Niktoludzia i patrzyła zdziwiona na przestraszonego braciszka. Skąd on tu sie wziął? Powinieneś polować we własnym         b-a-ł-a-g-a-n-k-u - powiedziała siostrzyczka.
         Nie wiem, jak to się stało, że wylądowałem tutaj. - Widzisz mam upolowane rzeczy - pokazał palcem na przymocowane do plecaka ogromne kłęby zwiniętych sznurowadeł. Może za słabo pstryknąłem w latarkę? Zastanawiał się głośno Niktoludzik.
         - Przepraszam bardzo, - cicho odezwał się Olbrzym - czy ja wam nie przeszkadzam moje krasnoludki?
         Nie jesteśmy żadnymi krasnoludkami. Jesteśmy Niktoludkami - powiedział dumnie Niktoludzik. I nie boimy się ciebie Olbrzymie - dodał trochę ciszej. Przypomniał sobie właśnie słowa ostrzeżenia –„ może być źle!”
         Usto-jama Olbrzyma rozciągnęła się szeroko. On się śmieje - krzyknęła Niktoludzia i spojrzała na braciszka.
         Olbrzym spoglądał to na Niktoludzię, to na Niktoludzika i przestał się uśmiechać. Zrobił przestraszoną minę i powiedział sam do siebie – jestem bardzo, bardzo chory. Najpierw zobaczyłem jednego krasnoludka a po chwili widzę już dwa a może będę widział ich więcej! Mamusia przestrzegała mnie, że za dużo jem słodyczy i za dużo gapię się w telewizor. To teraz ze mną może być źle!
         - Czy nie słyszałeś, co powiedziałem? Denerwował się Niktoludzik. - My jesteśmy Niktoludki z krainy Małoludków! Bardzo głośno krzyczeli razem siostrzyczka z braciszkiem. - I tak na prawdę, to z nami może być źle! To my przecież spotkaliśmy Olbrzyma. Olbrzym nie może bać się Niktoludków.
         Olbrzym jednak nadal był przestraszony i to bardzo.
         Niktoludzik i Niktoludzia z kolei coraz odważniej rozglądali się dookoła obserwując teren. Wreszcie zrozumieli, że Olbrzym tak na prawdę nie leżał na białej pustyni, tylko w łóżku z głową na białej poduszce, przykryty białą kołderką.
         Pomyślały w końcu, że nie jest on taki straszny a nawet wręcz zabawny. Niktoludzia była prawie pewna, że można by się z nim nawet zaprzyjaźnić.


Copyright© Danuta Brymerski. Wszelkie prawa zastrzeżone